Kursor stworzono na profilki.pl

sobota, 22 lutego 2014

Od Kaname - Moja historia Cz.2


Poprzednia część


Basior wyruszył w świat. Postanowił najpierw choćby spróbować znależć siostrę.
Ruszył do Wiecznego Lasu, miejsca gdzie ponoć zaginęła siostra. Przedzierał się miedzy korzeniami ogromnych, tak zwanych, Wiecznych Drzew. Skakał w ich koronach, wspinał się z jednego na drugie i maszerował między nimi. Szukał śladu siostry. W końcu, po sześciu godzinach spędzonych na żmudnych poszukiwaniach, odnalazł jedną z jej spinek. Dostała ją od Kaname na pierwsze urodziny, te które świętowali miesiąc przed jej zniknięciem. Podążył za zapachem.

Po tygodniu, lub dwóch dotarł do wioski ludzi. Był akurat Wiosenny Festiwal. Przeszukiwał wioskę całymi dniami, pełznąc po drogach jako cień, ale nie znalazł nic. Wrócił do lasu. Był dosłownie w depresji. Zaczął się modlić do Bogini Alice, patronki rodzin w jego rodzinnej watasze. Nagle przed jego oczami ukazała się piękna postać Bogini. Była cała biała, w niektórych miejscach futro świeciło jej na różowo, a na głowie miała wieniec zrobiony z lilii i tulipanów.
-Nie obawiaj się. Sharpnes sobie poradzi. Swoim życiem żyj. 
Tajemnicza postać rozpłynęła się w powietrzu. Kaname spuścił głowę i zapłakał lekko.
-Może ma rację... Może miała mnie już dosyć i uciekła, a może jej tam jest lepiej?
Kaname rozpłakał się. Jego żal był tak wielki, że powietrze zaczęło się denerwować. Wiało jak szalone. Pośród roślin unoszących się wokół wilka znalazła się rozmazana postać. Po chwili zmieniła się w błękitny ognik i zaczęła wędrować na południe. Wilk ruszył za nią.

C.D.N.

Od Bloodspilla CD Deity

-Bo ja...- zatrzymałem bo nie wiedziałem co powiedzieć-...chce ci pomóc
-Nie potrzebuje pomocy!-warkneła
-Ahh...musisz żyć
-Życie nie ma sensu
-Owszem, ma
-Może dla ciebie
-I dla ciebie też, musisz żyć, to że Gale nie żyje nie znaczy że masz też zginąć
Popatrzyła się na mnie swoim pięknym wzrokiem i zaczęła jeść.

<Deity?>

Od Deity CD Bloodspill

- Gdzie Gale? - zdziwiłam się - I kim ty jesteś..? - zapytałam, zwracając się do wadery
- Black Moon. - odparła - Szukam dla siebie watahy...
- Możesz dołączyć do nas. - powiedziałam z uśmiechem, po czym moja uwaga powróciła do Bloodspilla - Gdzie Gale? - basior wyglądał jakby zastanawiał się co powiedzieć. W końcu westchnął głęboko.
- Smok go zabił. - powiedział jednym tchem, a mnie zatkało. Wpatrywałam się w zbolałego Bloodspilla, ale nie widziałam go. Czułam się, jakby ktoś mi żywcem wyrywał serce z piersi. Nie potrafiłam niczego powiedzieć. Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam nawet płakać!
Czułam tylko pustkę. Absolutną pustkę.

Nie pamiętam kiedy znalazłam się w tej jaskini.
Ktoś stanął przede mną i tuż przed moim nosem wylądowała łydka jelenia. Nie mogłam jeść. Przeszkadzały mi w tym mdłości. Okropne mdłości, gdy tylko pomyślałam o jedzeniu.
- Musisz coś w końcu zjeść. - powiedział Bloodspill - Umrzesz z wycieńczenia.
- Nie chcę. - odparłam słabo, odwracając wzrok.
- Musisz. - naciskał.
- Nie.
- Nie jadłaś już miesiąc! - argumentował.
- Nie mam po co! - odwarknęłam. Spojrzał na mnie dziwnie.
- Bo ja... - zająknął się.

<Bloodspill?>

Od Kaname - Moja historia Cz.1

Gdzieś daleko, daleko na północ znajduje się Wataha Nieokiełznanej Mocy. Tamtejszy Alfa znalazł sobie partnerkę i niedługo potem urodził im się pierworodny. Był idealnym przywódcą. Miał objąć władzę po śmierci ojca. Po trzech latach samica Alfa zmarła. Umarła niedługo po porodzie dwójki wilczków, bliźniaków. Alfa został sam. Staz, bo tak miał na imię pierworodny, wspierał ojca. oboje wychowywali na początku wilczki. Był to basior, Kaname, i młodsza siostra, Sharpnes. Oboje byli ze sobą bardzo zżyci. Niestety kiedy ta dwójka była jeszcze mała, w watasze narastał konflikt, bo nie było samicy Alfa. Wadery się buntowały, więc ojciec był cały czas zajęty łagodzeniem kłótni, buntów i innych. Staz jako następca musiał być z ojcem i się od niego uczyć. Kaname i Sharpnes zaczęli wychowywać służący.
Sharpnes była wychowywana na typowa księżniczkę, mimo iż z zachowania była bardziej chłopczycą. Kaname był wychowywany na jakiegoś typu lorda. Oboje uczyli się etykiety, ale byli od siebie odseparowani. Czasem nocą się potajemnie spotykali, ale to były tylko chwile.
Pewnego dnia Sharpnes zaginęła, ponoć porwali ja myśliwi i zabrali do klatki. Kaname był zdesperowany. Poszedł do brata, który w tym czasie zdążył objąć władzę za starego ojca, ale on nic nie zrobił. Też był przybity. 
-Słuchaj bracie. - zaczął przemawiać - Jesteś już dorosły. Musisz iść w świat i znaleźć swoje miejsce, przyjaciół i towarzyszkę.
-A-ale... - Kaname nie potrafił wyrazić swojego żalu, ale posłuchał brata
Następnego dnia wyruszył w podróż.

C.D.N.

piątek, 21 lutego 2014

Witamy!

Powitajmy nowego członka!

Imię: Kaname
Wiek: 3 lata
Urodziny: 10.03
Płeć: Basior, on, samiec.... jak wolisz
Klan: Wiatru
Charakter: Jest on inteligentnym, pomysłowym i rozważnym wilkiem. Na jego twarzy nic nie widać, przynajmniej na początku. Jeśli lepiej go poznasz to dowiesz się, że jest ktoś kogo cenił ponad życie. Niestety nie wiadomo, czy ten ktoś nadal żyje.Jego ojciec powtarzał mu ,,Bez uczuć żyj, potężny bądź". Nie okazuje nikomu czuć oprócz tych, do kogo ma zaufanie. Nie lubi zadawać się z basiorami. Nigdy ich nie lubił. Jeśli chodzi o wadery to zawsze chętnie pomoże, bo tak był wychowany. woli samotność, ale jeśli już ma z kimś być to wolałby wilczyce. Nie jest typem flirciarza. Jest honorowy, dumny i szlachetny. Żył jako młody alfa w rodzinnej watasze, ale wyruszył w świat. Od małego był wychowywany na prawdziwego wilka. Jest małomówny, cichy, czasem aspołeczny. Dla innych na początku jest wredny, chce w ten sposób ich od siebie odtrącić, ale jeśli znajdzie kogoś wartego zaufania może za nim podążyć w śmierć. Jest wierny, nie ma w zwyczaju nikogo specjalnie traktować. Przez swoje wychowanie jest bardzo pamiętliwy. Jeśli mu coś zrobisz tak łatwo nie odpuści. Uparty, pewny siebie. Bardzo dobrze zna etykietę. Nigdy nie walczy z waderami. Nie dlatego, że uważa je za słabe, ale z przyzwyczajenia. Jak był mały, zawsze jak choćby popchnął wilczyce dostawał karę. Zdecydowanie samotnik.
Moce: Ma sporo mocy. Przede wszystkim jest dosłownie Panem Niebios. Z! powietrzem robi co tylko zechce. Potrafi latać. Ma bardzo wyczulone zmysły. Przez lata treningów jest wyhartowany, wytrzymały, silny, zwinny i przede wszystkim niebywale szybki. Do tego wszystkiego zawsze myśli racjonalnie. Nie działa pochopnie w walce i szybko myśli. Od jakiegoś czasu opanowuje magię cienia. Na razie to niewiele, ale potrafi stać się cieniem i czytać w myślach. Ponadto kiedy był jeszcze młodym alfą dostał błogosławieństwo on tamtejszych bogów. Dzięki temu włada nad harmonią Yin-Yang. Ta moc nie jest do końca odkryta, ale wie, że potrafi rozprzestrzenić tajemnicza aurę, która robi... coś. Sam nie wie co.
Zainteresowania: Patrzenie w gwiazdy. Samotność, trening, latanie w chmurach.
Stanowisko: Zwiadowca
Partnerka: Taa.... on i dziewczyna...
Rodzina: Miał siostrę, ale ona zaginęła... Ojciec go wyprawił w świat, aby znalazł swoje miejsce
Znaki szczególne: Znamię na lewym oku, dość nietypowy ogon z czarną końcówką, kolorowe bandaże na przednich łapach. Zasłaniają one... tajemnica.
Motto życiowe: ,,,Tylko wytrwali dostają nagrodę", ,,Jeśli nie masz o co walczyć nie walcz", ,,Bez uczuć żyć, potężnym być"
Właściciel: mati.my.blood@tlen.pl howrse - kochaniczka (siostry, ale zaglądam)

Od Bloodspilla CD Deity/Black Moon

Pobiegliśmy za hukiem. Na miejscu była tylko spalona ziemia. Nagle od tyły zaatakował nas smok. Swoim kolczastym ogonem przebił ciało Gale na wylot. Padł trupem, a ja wiem że nie śmierć bliskiego najbardziej boli tylko brak czasu na słowa pożegnania. Wpadłem w furie i zaczołem walkę z gadem. Zabiłem go, ale furia powodowała u mnie wyczerpanie dużych zasobów energii. Podszedłem do ciała Gale bo chciałem go zanieść do Deity, ale nie mogłem wyciągnąć z pod głazu. Ruszyłem w stronę Deity myśląc jak jej to powiedzieć. Po drodze zdeżyłem się z jakąś waderą. Byłem trochę wkużony -Uważaj trochę- powiedziałem przygnębiony -Sorka, jestem Black Moon, a ty -Bloodspill Nie zważając na nic poszedłem dalej w jeszcze większym smutku. Wadera ruszyła za mbą. Po chwili byłem już przy Deity


<Deity/Black Moon?>

czwartek, 20 lutego 2014

Od Black Moon do Bloodspilla

W przeszłości:
- Idź stąd! - warknęła.
- Ale mamo dokąd mam pójść? - powiedziałam błagalnie.
- To już mnie nie obchodzi, wypad! - powiedziała i rzuciła się na mnie. Zrobiłam jej ranę nad okiem i uciekłam.
Co ja teraz zrobię? Gdzie za mieszkam? Kto nauczy mnie polować? - mówiłam do siebie.
Znalazłam jakiś teren. Jestem głodna spróbuję coś upolować. Zaczaiłam się w krzakach i skoczyłam. Udało się! - wykrzyknęłam.

Teraz:
Minęło 2 i pół roku od przeżytej traumy. Byłam już wyszkolona wilczycą, uczyłam się na własnych błędach. Szłam po polanie i w ciąż rozmyślałam na moja matką... Gdy nagle zderzyłam się z jakimś basiorem.

(Bloodspill?)

Witamy!

Witamy nowego członka

Imię: Black Moon.
Wiek: 3 lata.
Urodziny: 6 sierpnia.
Płeć: wadera.
Klan: światła.
Charakter: cwana, cyniczna, zdarza jej się mówić sarkastycznie i ironicznie, wredna, ale gdy wyczuje w kimś przyjaciela potrafi być troskliwa, wspierająca i miła.
Moce: może ściągać gwiazdy z nieba, ale nie wiele i tylko w pełnię, w pełnie jej moc staje się silniejsza, nigdy się nie męczy.
Zainteresowania: dużo by wymieniać.
Stanowisko: zabójca, (będzie starać się o betę).
Partner: czy ktoś pokocha jej charakter?..
Rodzina: ojca nie znała matka porzuciła ją w wieku pół roku.
Znaki szczególne: księżyc i gwiazda na udzie, czarna końcówka ogona, czarne uszy, paski na przednich łapach
Motto życiowe: Cha­rak­ter wilka naj­le­piej ok­reśla się przez to, co uz­na­je on za śmieszne.
Właściciel: horwse - hodowca 11

poniedziałek, 17 lutego 2014

Od Deity - CD. Bloodspill

- Dziękuję ci - powiedziałam do Bloodspilla.
- Nie ma za co - odparł trochę zdziwiony. Chwilę później usłyszeliśmy głośny huk.
Basiory od razu nastroszyły futro. Ja nie zareagowałam, zdziwiona uczuciem, które rozlewało się po całym moim ciele.
Gale i Bloodspill wstali.
- Zaczekaj tu. - powiedział do mnie Bloodspill.
Skinęłam głową w odpowiedzi, a oni pobiegli w stronę dziwnego hałasu.
Ciekawe co to... Pomyślałam sama do siebie.
To tylko mosty. Usłyszałam, na co podskoczyłam. Władasz teraz płomieniem, więc masz ze mną stałą łączność. Mruknęła rozbawiona Clytse. Westchnęłam.
Mosty..? Spytałam zrezygnowana. Nawet nie chciało mi się nawrzucać Bogini, że penetruje mój umysł.
Takie, jakim przybyliście na główną wyspę. Odparła Clytse. Żeby było wam łatwiej zapoznać się z terenami, stworzyłam je z resztek mocy płomienia, które przy mnie pozostały. Kontynuowała. Za kilka dni stopnieją, więc będziesz musiała stworzyć nowe, lub wymyślić inny sposób na przemieszczanie się między wyspami.
A ty nie możesz? Zapytałam zdziwiona. 
Nie. Odparła. Już nie mogę używać mocy płomienia. Wytłumaczyła. Jak mówiłam, teraz to twoja moc. Ja już tylko mogę dawać życie Bogom. To mówiąc, zniknęła z mojej świadomości, chociaż nadal czułam jej obecność na skraju umysłu.
Zastanawiając się nad jej ostatnimi słowami, czekałam na powrót chłopaków, ciekawa ich reakcji.

<Bloodspill/Gale?>

wtorek, 11 lutego 2014

Od Bloodspilla - historia o założenu watahy

Oczy Deity stały się szare i ślepe. Razem z Gale zanieśliśmy ją nad jezioro i ochlapaliśmy jej głowę wodą, na marne. Wadera zaczęła coś szeptać. Nic nie usłyszeliśmy tylko bełkot. Zobaczyłem dużego jelenia który przeprawiał się przez to jezioro. Bez zastanowienia wskoczyłem do wody i go zabiłem. Podczas mojej nieobecności Deity wróciła do siebie, ale i tak nie mogła stanąć na łapy. Gale pomógł mi nasz obiad wyciągnąć z wody.
-Obiad gotowy-krzyknął
Wszyscy zabraliśmy się do jedzenia. Zamyśliłem się
-Dziękuje ci-powiedziała Deity wyrywając mnie z zamyślenia
-Nie ma za co-powiedziałem z małym zdziwieniem. Nagle coś huknęło.

<Deity/Gale?>

poniedziałek, 10 lutego 2014

Od Deity - Historia o założeniu watahy



Gdy odzyskałam przytomność, leżałam na czymś miękkim. Przez chwilę zastanawiałam się co to, po czym dosłownie zeskoczyłam z Bloodspilla, ciesząc się, że mam sierść, która zasłoniła wielkie rumieńce - których obecność poznałam po gorącej twarzy.
Niestety nie ustałam zbyt długo na nogach. Zakręciło mi się w głowie i przewróciłam się. Całe ciało miałam obolałe, a głowa pulsowała, jakby właśnie ogłuszył mnie rykiem smok. Dopadły mnie spazmy drgawek, jakbym właśnie wyszła z lodowatej wody.
Jęknęłam.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam z oddali. Jęknęłam ponownie, widząc jak moje widzenie zasłania mgła. Zanim się obejrzałam, znów spowiła mnie ciemność, w której głębi błyszczał pocieszająco błękitny płomyk.

<Gale/Bloodspill?>

niedziela, 9 lutego 2014

Od Bloodspilla - historia o założeniu watahy

Już prawie zasnąłem, ale Gale przybiegł z krzykiem -Deity straciła przytomność! Nie odpowiadając ruszyłem za Gale. Zobaczyłem że to prawda, basior podszedł do niej -Ostrożnie, czuję jak jakaś aura się z niej wydobywa-powiedziałem zatrzymując go Pokiwał głową i ruszył ostrożnie. Po raz pierwszy się nie odezwał. Zarzucił sobie waderę na grzbiet i zaczął iść. Przeszedł 200 metrów i zaczął się chwiać. Został daleko w tyle -Pomogę ci - powiedziałem z drobnym uśmiechem On to odwzajemnił. Wziąłem waderę na swój grzbiet. Zobaczyłem jezioro które było idealnym miejscem na odpoczynek. Gdy zrobiłem zaledwie 2 kroki Deity się obudziła
 -...

< Deity? >

sobota, 8 lutego 2014

Od Deity - Historia o założeniu watahy


Bogini odciągnęła nas na stronę, zostawiając Bloodspilla w cieniu drzewa, które sobie wybrał.
- Wyczuwam od niego czarną magię. - syknęła, jakby obawiała się, że nas usłyszy - Ufacie mu? - zerknęła na Bloodspilla.
- Oczywiście. - stwierdził Gale.
- Tak. Ufamy mu. - odpowiedziałam - Nie ma złych intencji i jest z nami bardzo szczery. - rzekłam - Nie ma się czego obawiać.
Bogini przez chwilę milczała.
- Niech będzie. - powiedziała - Ale to wy zostaniecie Alfami. - rzekła - A tobie, - zwróciła się do mnie - powierzam opiekę nad tymi terenami oraz moc, która pozwoli ci je chronić. - to mówiąc, cofnęła się o krok, a przede mną pojawił się błękitny ognik - Wyczuwam wielki potencjał w całej waszej trójce. - powiedziała - Myślę, że wykorzystasz moc Błękitnego Płomienia, jak należy. - to rzekłszy, rozpłynęła się w powietrzu, jakby była dymem, a nie materialnym stworzeniem, z którym właśnie rozmawialiśmy - Witajcie w domu. - usłyszałam jeszcze, gdy płomyk skoczył w moją stronę i jego moc rozlała się po moim ciele. Poczułam jakby w moich żyłach płynął lód, a nie krew i straciłam przytomność.

<Gale/Bloodspill?>