Poszedłem do jaskini. Naprawdę coś było nie tak... Po drodze spotkałem Deity i ona zauważyła, że wyglądam blado. Poleciła mi spanie.
Następnego dnia kiedy się obudziłem byłem wciąż padnięty. Po jakichś półgodzinach przyszła Deity z jakimś różowym lekarstwem. Wypiłem zawartość fiolki i podziękowałem waderze. Chwilę później przyszła Lucy.
-Cześć Kaname, cześć Deity. - Przywitała się. - I jak tam? - Spytała.
-Deity dała mi lekarstwo, powinno być dobrze. - Stwierdziłem.
Deity przytaknęła. - To ja już idę, zdrowia Kaname. - I wyszła.
<Lucy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz