Wyruszyłem na poszukiwania nowego miejsca dla watahy. Zdecydowałem się wyruszyć na południe, tak mi podpowiadał instynkt. Ruszyłem biegiem w wyznaczonym kierunku. Postanowiłem biec, aby się wszystkiemu lepiej przyjrzeć. Trafiłem do Lasu Czasu. Pędziłem przez niego tak szybko, jak tylko mogłem. Nagle znalazłem się w wielkim kraterze. Rozejrzałem się i zdałem sobie sprawę, że spadłem w podziemia.Dalej się rozglądałem. Zobaczyłem, że tego miejsca odchodzi wiele tuneli. Ruszyłem w jeden.
[...] Po dłuższym czasie skręcania w tunele, spadania jeszcze niżej i ponownego wspinania się na górę, wreszcie dotarłem do większego pomieszczenia. Stalaktyty, które zwisały z góry, były pięknie pozakręcane. Ich końcówki świeciły, pewnie dlatego że sama woda przepływająca przez to miejsce świeciła białym światłem. Stalagmity i stalagnaty były porozmieszczane tylko na obrzeżach pomieszczenia, zupełnie tak, jakby chciały zrobić innym miejsce. Na jednej ściance były dwie wnęki. Z jednej dochodziło śnieżnobiałe światło, a w drugiej płynął mały wodospad. Wybrałem wnękę z wodospadem.
W pomieszczeniu, do którego doszedłem, krążyły małe, niebieskie światełka. Kiedy przyjrzałem się im dokładniej To latały maleńkie, wielkości oka, wróżki ubrane na niebiesko. Kilka z nich zebrało się w okół mnie i pociągnęło dalej. Za ich śladem ruszyłem przed siebie. Zobaczyłem wielkie pomieszczenie, które mieniło się wszystkimi odcieniami błękitu. Na samym środku rosły piękne drzewa. Ich pnie były zrobione z niebieskiego kryształu i wspaniale się kręciły. Dawały uczucie, że się kręcą. Z korony drzew sypał się lazurowy pył. Wróżki wyszeptały mi, że to zwiędłe lazurowe liście ustępują miejsca nowym. Chwilę później na pniach drzew zakwitły pączki kwiatów, które niedługo potem, na moich oczach, zmieniły się w piękne biało-niebieskie kwiaty, a te w duże owoce połyskujące błękitnym światłem.
Dalej się rozglądałem. Spostrzegłem, że w niektórych miejscach widać białe, niebieskie i fioletowe kryształy. Fioletowych bała zaledwie garstka, za to niebieskie porastały większość jaskini. Nagle wróżki wyszeptały mi do ucha:
-Jak będziesz grzeczny, to może Drzewce spełnią twoje życzenie. Hihihi. - Zachichotała się.
-Drzewce? - Zdziwiłem się. - Przecież one wyginęły dawno temu.
-Te drzewa to jedne z nielicznych, uśpionych Drzewców. Hihihi. - Ponowny chichot.
Spojrzałem w górę i zobaczyłem szparę w suficie. Dawała małe, ale niesamowicie nastrojowe światło. Wzleciałem do owej luki i wydostałem się na powierzchnie. Byłem na samym skraju Lasu Czasu. Wróżki powiedziały mi ,,Do zobaczenia, panie Wilku!" i pobiegłem powiedzieć o tym Deity i Bloodowi.
<----- To miejsce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz