Gdyby nie Bloodspill, już dawno bym umarła. Z jednej strony
byłam za to na niego wściekła, jednak z drugiej dziękowałam mu w duchu.
Tak mijały dni, tygodnie. Ciągle czułam ból po stracie Gale,
jednak w końcu pogodziłam się z jego śmiercią. Nigdy nie podziękowałam
Bloodspillowi, za to że pomógł mi sie podnieść. Wiedziałam jednak, że on
doskonale wie o mojej wdzięczności.
Przez, a właściwie dzięki tym wydarzeniom rozumieliśmy się
lepiej. Nawiązała się między nami przyjaźń, chociaż w głębi duszy wiedziałam że
czuję do niego coś więcej. Nie umiałam mu się z tego zwierzyć.
***
Przeciągam się i wychodzę z jaskini. Drepczę pod górkę, żeby
wyjść na skały. Gdy docieram do granicy drzew, widzę Bloodspilla, siedzącego na
krawędzi piaskowego klifu. Wiatr jeży mu futro. Basior wygląda dostojnie na tle
zachodzącego słońca.
Jestem zdecydowana. Chcę mu powiedzieć, ale jak..?
Odpowiedź przychodzi mi do głowy. Nie jestem pewna czy
dobrze robię - a jeśli mnie odrzuci..? Jeśli wyśmieje..?
- Blood..? - zaczynam, trochę nerwowo - Mogę ci tak mówić..?
- upewniam się.
-...
<Bloodspill?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz